W Polsce brakuje rzek nadających się do raftingu
12.10, Puls Biznesu Karolina Guzińska
Rafting, czyli spływy pontonowe górskimi rzekami, jest zaliczany do sportów ekstremalnych, jednak ryzyko związane z jego uprawianiem można zminimalizować. Skala trudności dla górskich rzek ma bowiem rozpiętość od WW I (skrót od White Water) do WW VI, dlatego każdy, bez względu na wiek czy płeć, znajdzie ofertę dostosowaną do swoich możliwości. W Polsce do uprawiania raftingu nadaje się niewiele rzek (Dunajec, Białka, San, Nysa Kłodzka). Za granicą spływ pontonem jest możliwy na większości rzek m.in. Austrii, Francji, Szwajcarii, Włoch, Słowenii, Czech, Norwegii. Sport ten jest popularny w Polsce dopiero od kilku lat i dotychczas niewiele firm organizuje komercyjne spływy pontonowe.
– Od trzech lat zajmujemy się raftingiem w sposób komercyjny, jednak nasze doświadczenie w pływaniu po rzekach górskich sięga 1990 r. Rocznie obsługujemy 800-900 osób zainteresowanych spływami pontonowymi, a liczba ta stale rośnie. Wśród klientów są zarówno rodziny z dziećmi, dla których rafting jest formą rekreacji, jak i młode osoby spragnione mocnych wrażeń, poszukujące interesujących możliwości aktywnego spędzenia wolnego czasu – tłumaczy Piotr Sikora, właściciel Szkoły Kajakarstwa Górskiego i Raftingu Retendo.
Jego zdaniem, rosnące zainteresowanie raftingiem jest wynikiem tego, iż przystosowany do pływania po górskich rzekach ponton „napędzany” wiosłami przez kilka osób, może bezpiecznie przewieźć po rwącej rzece nawet grupę laików.
– Pływanie po górskich rzekach nazywane jest również pływaniem po White Water (Białej Wodzie), a rafting to najlepsza do tego przepustka. Pod okiem instruktora osoby początkujące mogą bezpiecznie pływać pontonem nawet po rzekach, które dla kajakarzy górskich dostępne są dopiero po kilku miesiącach treningu – twierdzi Piotr Sikora.
Tylko zabawa
Rafting to sport sezonowy: w Polsce imprezy organizowane są od początku maja do końca października, a im dalej na południe, tym okres ten się wydłuża. Jednorazowy spływ trwa 3-4 godziny, a w jego cenie jest zawarte ubezpieczenie NW. Zanim uczestnicy imprezy znajdą się na wodzie, muszą odbyć szkolenie w zakresie bezpieczeństwa, sterowania pontonem i wykonywania komend instruktora. Grupa (6-8 osób plus instruktor w każdym pontonie) wsiada do pontonu w spokojnej zatoczce, a potem kieruje się na środek rzeki. Porwany przez silny prąd ponton spada ze spienionych kaskad, rzucają nim fale, a i wywrotki nie są rzadkością przy tej zabawie. Dlatego każdy uczestnik spływu nosi kamizelkę ratunkową i kask, a dodatkowym zabezpieczeniem są liny umieszczone wzdłuż burt pontonu. Jednak, jak przyznaje Piotr Sikora, adrenalina jest odpowiednio dozowana w zależności od umiejętności uczestników imprezy.
– Rafting komercyjny zazwyczaj nie jest organizowany na trudnych rzekach. Dunajec ma skalę trudności WW I, miejscami WW II, jednak i on może być ekstremalny dla człowieka, który nie uprawia sportu i spędza większość czasu za biurkiem. Generalnie nie ma wielu obostrzeń w przypadku spływów na Dunajcu. Klienci muszą tylko podpisać oświadczenie, że stan ich zdrowia pozwala na uczestnictwo w imprezie. Zabieramy nawet kilkunastoletnie dzieci, ale tylko jedno na ponton. Nie oznacza to, że podczas takiego spływu brakuje emocji. Aby uczestnicy dobrze się bawili, urządzamy np. kontrolowane wywrotki pontonu w dobrze nam znanych, spokojnych miejscach – opowiada Piotr Sikora.
Dodaje, że na rafting na rzekach o skali trudności WW III i IV (w zasadzie dostępnych tylko za granicą), jego firma zabiera wyłącznie osoby, które już wcześniej uczestniczyły w jej spływach.
– Ze względu na dużą możliwość wywrotki, ekipa musi współdziałać ze sobą. Dlatego instruktor powinien wiedzieć, jak zachowują się na pontonie poszczególni członkowie grupy: czy wypełniają jego komendy i wiosłują, zamiast kurczowo trzymać się liny – mówi Piotr Sikora.
Emocje dla firm
Głównymi klientami firm organizujących rafting są przedsiębiorstwa inwestujące w integrację pracowników. Właśnie ze względu na wymóg działania zespołowego, spływ pontonem jest często włączany w program team-buildingu.
– Rafting dla firm to rozrywka z pewną dozą adrenaliny. Może to być np. nocny spływ z pochodniami, albo zabawa w abordaż. Ponieważ chodzi głównie o zabawę, rafting organizujemy na Raduni, rzece o skali trudności WW I – informuje Janusz Wawrzała, specjalista ds. programowych w firmie Prazevica.
Przyznaje jednak, że są także klienci zainteresowani raftingiem na rzekach o skali trudności WW II i WW III, który firma organizuje w Czechach, Norwegii lub Austrii.
– W tym przypadku impreza integracyjna trwa 5-7 dni. Zaczynamy od łatwiejszych rzek, gdzie testujemy sprzęt i zachowania na wodzie uczestników imprezy. Dopiero ostatniego dnia odbywa się spływ rzeką o skali trudności WW III. Podczas takich wyjazdów rafting jest tylko jednym z elementów team-buildingu. Inne atrakcje to np. łowienie ryb w norweskich fiordach, wspinaczka skałkowa, rowery górskie – wymienia Janusz Wawrzała.
Karolina Guzińska
k.guzinska@pb.pl (22)6116217
Okiem Eksperta
Człowiek powinien poszukiwać w życiu równowagi. Jeśli wykonuje monotonną pracę, podczas której dochodzi do niego zbyt mało bodźców zewnętrznych aby układ nerwowy mógł prawidłowo funkcjonować, powinien wypoczywać w sposób czynny, np. uprawiając sporty ekstremalne. Często taką aktywność wybierają także osoby na eksponowanych stanowiskach, żyjące na wysokich obrotach. Biznesmeni powinni jednak pamiętać, że ciągły stres jeszcze bardziej pobudza potrzebę korzystania z bodźców zewnętrznych i w końcu uzależnienie od nich. Po pewnym czasie nie będą już mogli ani pracować, ani wypoczywać bez regularnych zastrzyków adrenaliny. Dlatego, aby nie wpaść w błędne koło, po wyczerpującej pracy warto od czasu do czasu odpocząć w ciszy i spokoju.
dr Hanna Bogacka, psycholog, niezależy konsultant